Witam wszystkich forumowiczów, poczytałem o waszych problemach i spostrzeżeniach dotyczących zakupu auta za granicą i chciałbym dorzucić swoje 2 grosze.
1. primo - PILNUJCIE briefu i dowodu jak oka w głowie - bez tego za chiny ludowe nie zarejestrują wam w Polsce auta. Mnie osobiście czeka podróż 500 km w jedną stronę po duplikat Fahrzeugschein -jedyne 50 euro , bo zgubiłem go po wyjściu z ukochanego urzędu celnego
2. po drugie primo - co do cen na umowach: za auto śmiało pisać 20 - 50 i takiej wersji się trzymać. Naprawdę zarówno celnicy jak i w skarbówce mogą was pocałować w

i tak niczego nie udowodnią. Ja od kwoty 50 euro zapłaciłem bodajże 134 zł akcyzy. Kumpel przyprowadził max wypas Audi A 6 z 2001 r i zgadnijcie ile ma na umowie ??? ........ tak 50 euro.
3. Po trzecie primo jak ktoś jest milionerem to może zakupem życia wrócić na kołach ale zarówno ja jak i wiele innych osób polecam lawetę - odpada czekanie na blachy z czerwonym paskiem no i 160 e w kieszeni.
Od połowy maja do dnia dzisiejszego jeżdżę moją trójczyną na papierowych blachach wykonanych własnoręcznie i póki co (odpukać) nikt się nie przyczepił, oczywiście OC wykupione.