Podjechalem po zonke, odpalam i miga caly czas. Jade jakies 2 km i auto prawie juz nie ciagnie...caly woz zaczal sie trzasc jak galareta, i jade jak slimak.
Mowie sobie-nie ma zartow i zajezdzamy do (na szczescie dosc blisko) warsztatu.
Koles otwiera maske i mowi, ze jeden gar nie pali (ja tam nic nie slyszalem-po prostu sie nie znam) i ze naprawa nie bedzie kosztowac 50zl

Dzis maja go podpiac pod kompa i zdiagnozowac.
Powiedzcie mi prosze co moglo pierdyknac (wiem, ze moglo to byc- swieca (wymieniane 10kkm temu), cewka zaplonowa lub cos jeszcze-no, wlasnie co?) i ile to moze kosztowac, zeby mnie nie walneli za drogo...
pozdrawiam
gREG