Problem z Golf Mk2 1.8 16V PL
: wt lut 23, 2010 19:12
Witam Serdecznie!
Ponieważ nie znam się na mechanice, postaram się opisać swoją sytuację.
Wszystko zaczęło się od tego, że po tygodniowym wyjeździe wróciłem do domu. Oczywiście pierwszą rzeczą, którą chciałem zrobić była przejażdżka swoim maleństwem Udałem się więc na parking, trochę pojeździłem po mieście, ale ale ale... Coś dziwnego działo się z samochodem. Zacznijmy od tego, że obroty, które od dłuższego czasu falowały na jałowym biegu przestały się wahać. Niby dobrze, jednak zamiast niewielkich zawirowań (od około 900 do 1000 obr/min) utrzymywały się na poziomie około 800-850 obr. Wszystko byłoby ok, gdyby nie fakt, że samochód złapał potwornego muła, a w środku czułem benzynę.
Pierwszy wniosek - coś nie tak z zapłonem. Zatrzymałem się, posprawdzałem czy kable są dobrze podpięte, odpiąłem klem od akumulatora, żeby komputer mógł przemyśleć swoje zachowanie i... dalej to samo . Jakoś udało mi się wrócić do domu, zostawiłem samochód na parkingu licząc, że nastąpi jakieś magiczne ozdrowienie, jednak jest jeszcze gorzej.
Następnego dnia, gdy poszedłem do samochodu, uruchomiłem silnik. Przez jakieś 10 sekund działał tak, jak zeszłej nocy (dość niskie obroty, nieco się podduszał) i w końcu zgasł sam z siebie. Odpaliłem ponownie tym razem trzymając go na gazie. Przez kilka sekund trzymał obroty po czym silnik znów zaczął się podduszać, więc zgasiłem go, żeby nie wystrzelił na Marsa.
Dziś ponownie udałem się do swojego Golfa i zacząłem grzebać. Sprawdziłem:
- Filtr powietrza - czysty, jak Pan Bóg przykazał
- Kopułka - styki były lekko osmolone, ale przetarłem i wyglądają jak nowe
- Palec - wygląda jak prosto z fabryki
- Kable - hmm... To dłuższa historia. Na włączonym silniku z lekko wciśniętym gazem opinałem każdy z kabli przy świecy. Na drugim cylindrze po odłączeniu kabla przez 2-3 sekundy nie było żadnej różnicy w pracy silnika, po czym oczywiście zaczął się przyduszać. Dodatkowo, gdy przyłożyłem rękę do kopułki kopnął mnie prąd czyt. przebicie
Niestety po mimo wymacania opisanych wyżej części, w pracy silnika nic się nie zmieniło i dalej gaśnie ;(
Czy ktoś wie, co może być nie tak? Czy przebicie na kablach może mieć aż tak odczuwalne skutki? Co jeszcze mógłbym sprawdzić, zanim wydam 400zł na nowe kable?
Proszę o pomoc Niemożność cieszenia się swoim samochodem jest gorsza od faszyzmu
Pozdrawiam
Arytm
Ponieważ nie znam się na mechanice, postaram się opisać swoją sytuację.
Wszystko zaczęło się od tego, że po tygodniowym wyjeździe wróciłem do domu. Oczywiście pierwszą rzeczą, którą chciałem zrobić była przejażdżka swoim maleństwem Udałem się więc na parking, trochę pojeździłem po mieście, ale ale ale... Coś dziwnego działo się z samochodem. Zacznijmy od tego, że obroty, które od dłuższego czasu falowały na jałowym biegu przestały się wahać. Niby dobrze, jednak zamiast niewielkich zawirowań (od około 900 do 1000 obr/min) utrzymywały się na poziomie około 800-850 obr. Wszystko byłoby ok, gdyby nie fakt, że samochód złapał potwornego muła, a w środku czułem benzynę.
Pierwszy wniosek - coś nie tak z zapłonem. Zatrzymałem się, posprawdzałem czy kable są dobrze podpięte, odpiąłem klem od akumulatora, żeby komputer mógł przemyśleć swoje zachowanie i... dalej to samo . Jakoś udało mi się wrócić do domu, zostawiłem samochód na parkingu licząc, że nastąpi jakieś magiczne ozdrowienie, jednak jest jeszcze gorzej.
Następnego dnia, gdy poszedłem do samochodu, uruchomiłem silnik. Przez jakieś 10 sekund działał tak, jak zeszłej nocy (dość niskie obroty, nieco się podduszał) i w końcu zgasł sam z siebie. Odpaliłem ponownie tym razem trzymając go na gazie. Przez kilka sekund trzymał obroty po czym silnik znów zaczął się podduszać, więc zgasiłem go, żeby nie wystrzelił na Marsa.
Dziś ponownie udałem się do swojego Golfa i zacząłem grzebać. Sprawdziłem:
- Filtr powietrza - czysty, jak Pan Bóg przykazał
- Kopułka - styki były lekko osmolone, ale przetarłem i wyglądają jak nowe
- Palec - wygląda jak prosto z fabryki
- Kable - hmm... To dłuższa historia. Na włączonym silniku z lekko wciśniętym gazem opinałem każdy z kabli przy świecy. Na drugim cylindrze po odłączeniu kabla przez 2-3 sekundy nie było żadnej różnicy w pracy silnika, po czym oczywiście zaczął się przyduszać. Dodatkowo, gdy przyłożyłem rękę do kopułki kopnął mnie prąd czyt. przebicie
Niestety po mimo wymacania opisanych wyżej części, w pracy silnika nic się nie zmieniło i dalej gaśnie ;(
Czy ktoś wie, co może być nie tak? Czy przebicie na kablach może mieć aż tak odczuwalne skutki? Co jeszcze mógłbym sprawdzić, zanim wydam 400zł na nowe kable?
Proszę o pomoc Niemożność cieszenia się swoim samochodem jest gorsza od faszyzmu
Pozdrawiam
Arytm