Odnośnie trasy - proponuję przez Niemcy-Austria-Włochy. Może dalej - ale za to w komfortowych warunkach na szybkich i darmowych Niemieckich autostradach.Dalej Austria - jedna winietka za 7 eur na tydzień i fotoradar za każdym rogiem. Austriacy maja joba na tym puncie i są bezlitośni w egzekwowaniu. Zatem z ręka na sercu - zgodnie z przepisami. Mają od groma "szukającej przygody" Policji. Przygotuj się na to że zgarną Cię tylko za to że masz polskie blachy, będą przysmradzać przy wszystkim na co nie spojrzą w Twoim samochodzie i docinkowo-pogardliwie to komentować. Nie kłóć się i nie kozacz - to nie Polska! (bo wakacje Twojej rodziny zaczną się i skończą na Austriackim komisariacie Policji w jakiejś wsi). Pogadają, pogadają i puszczą... Problemy będziesz miał jak znajdą "ponadnormatywne fajki lub alkohol"...
Włochy - tam już płacisz za przejechany dystans. Niestety - tanio nie jest. Wychodzi 6,50 euro za 100km. Do tego extra-płatne są niektóre tunele i wiadukty (np przełęcz Brennero przez którą pewnie będziesz jechał)Potwierdzam to co pisali poprzednicy:w godzinach szczytu (czyli początek i koniec sjesty) na obwodnicach i autostradach w pobliżu wielkich miast tworzą się gigantyczne korki. Włosi to ogólnie kraj "żerujący" z turystyki zatem płaci się dosłownie za wszystko. Płacisz za autostradę żeby do nich dojechać, płacisz za parking żebyś mógł w ogóle gdzieś zaparkować a po zapłaceniu za niego okazuje się że kibel na parkingu też jest płatny.
Odnośnie Rzymu - w weekendy całe zwiedzanie (Bazylika Św. Piotra - kopuła, wieża, Kaplica Sykstyńska,Muzea Watykańskie) jest bezpłatne. Tylko w weekendy.
Uważaj na Włochów bo jeżdżą jak .... jak im się podoba. Przeciętnie sprawny kierowca potrzebuje 1-2 dni aby się przyzwyczaić że klakson oznacza kierunkowskaz, klakson oznacza chęć wjechania z podporządkowanej, oznacza także zatrąbienie na blondynkę idącą akurat chodnikiem oraz znudzenie kierującego... Tam wszystko jest klakson
Im dalej na południe tym większa "wolna amerykanka". 2 tyg. spędzone w Neapolu i wiesz ze zielone światło jest po to żeby jechać, pomarańczowe dla ozdoby a czerwone - aby jechać powoli... Nie nastawiaj się na zwiedzenie i zobaczenie wszystkiego bo nie zobaczysz nic. Skup się raczej na dokładnym "przeczesaniu" okolicy w której będziesz w promieniu 100km... I tak nie zdążysz... Na sam Rzym 2 tyg to mało...
Postudiuj trochę kulinarny włoski bo espresso w wydaniu włochów to zuuupełnie co innego niż to do czego my przywykliśmy. Tam espresso to jak strzał z 10-cio kg młota w łeb i wiadro lodowatej wody na ocucenie... Mało gały z orbit Ci nie wyskoczą a po 3-ech pikawa Ci tak napier...a jakbyś maraton właśnie przebiegł. Do tego Late, machiato ... i milion innych. Przywyknij że za 2 kawy i rogala zapłacisz 2x tyle co włosi obok za 4x tyle... a w knajpie dostaniesz połowę tego co oni... Przywyknij do koperto, serwizjo i rachunków za całość strzelanych z głowy... Nie proś rachunku bo i tak nic z niego nie zrozumiesz... Będzie się składał z 20-paru pozycji BAR i jakichś tam kwot w euro przy nich widniejących... Przywyknij do tego że "DOMANI" nie znaczy "jutro" jak tłumaczy to słownik tylko jest to miła i łagodna forma określenia "spier.alaj"... Że pizza lepiej smakuje w podrzędnej budzie w Twoim mieście niż w najbardziej wyszukanym lokalu we Włoszech a za coca-colę 0,33 zapłacisz drugie tyle co za pizze... Że spaghetti serwują tylko w 3 odmianach a Bolonese to zwykłe kluchy z sosem pomidorowym a nie to co Ci kobieta przyrządza jak ma ochotę na sex... Uważaj na gnojów na skuterach wyrywających cyfrowe aparaty, kamery i tel komórkowe z rąk turystom i kieszonkowców praktycznie w każdej kolejce. Nie bluzgaj po polsku bo tam wszyscy to rozumieją - uśmiechaj się grzecznie i zlewaj ich dokładnie... Nie podniecaj się cenami "markowych" perfum, zegarków i odzieży - wszystko to podróbki a kolesiów "heloł maj frend, aj hef wery speszal prajs for ju" unikaj jak ognia: 3 Cię zagada a 4-ty pozbawi portfela (próbując uprzednio opchnąć Ci lustrzankę Nikona wyrwaną z ręki jakiemuś turyście 2 ulice dalej...)
I tak mógłbym tu pisać i pisać i pisać... do rana pewnie. Zatem może spuentuję: wracając z tamtąd przeklinać będziesz dzień w którym przyszedł Ci do głowy ten kretyński pomysł z wyjazdem właśnie tam.... ale za rok i tak tam wrócisz
Odnośnie samochodu: wykup sobie pełne AC+ najbogatsze Assistance na okres wyjazdu bo u nich przycierki, obcierki i inne obtłuczki są na porządku dziennym a awaria samochodu może przytrafić się w każdej bez wyjątku marce i modelu. Przygotuj samochód jak najlepiej i usuń za wczasu wszelkie drobne niedomagania i bolączki bo w temperaturach jakie tam panują i nachyleniach terenu jakie mają zemści się to okrutnie. Jak masz egzemplarz z polskiego salonu pozbaw auto przed wyjazdem osłon górnych i dolnych silnia. Auta na polski rynek miały o mniejsze chłodnice itp... a to skutecznie zmniejsza wydajność chłodzenia... Nie wstydź się na postoju podnosić maski po to aby silnik szybciej ostygł - tylko mu to na zdrowie wyjdzie... Paliwo wszędzie jest dobre a z cenami to loteria... Raz jest tańsze na autostradzie, raz w małych mieścinkach. Bardzo często cena widniejąca na szyldzie jest zupełnie inna od tej jaka ukaże się na dystrybutorze gdy zaczniesz tankować (oczywiście in minus)... W czasie sjesty stacje paliwa poza autostradami są samoobsługowe (a`la nasze Neste) Są wpłatomaty oraz czytniki kart przy pomocy których płacisz za paliwo. Cały system obsługi jest skomplikowany i mało logiczny (czyt. zrozumiały tylko dla lokalesów) ale ma to swój cel. Za rogiem siedzą cfaniaczki w aucie którzy tylko czekają aż się poddasz i zrezygnowany odjedziesz nie zatankowawszy ze stacji klnąc na stracone 50 euro. W mgnieniu oka podjadą i zatankują swoje auto na Twój koszt. Zatem - spokojnie i bez nerwów: z maszyną czasem trzeba powalczyć nim zacznie wydawać paliwo... Taniej zawsze zatankujesz na rodzimych włoskich stacjach (ESSO, TAMOIL itp), najdrożej jest na brandowych (BP, Shell etc). Nie pchaj się autem do San Marino - wierz mi kompletnie nie ma po co, jest 2x drożej niż w całych Włoszech a przy okazji usmażysz silnik nim się tam wciągniesz...