Wyjechałem sobie po jedzenie wieczorem i w drodze powrotnej stoję na pasie prawym w kolumnie aut. Nagle lewym mija mnie alfa 156, zwalnia i koleżka coś pokazuje po czym mryga kierunkami, no to ja za nim na lewy. Zapaliło się zielone, mijamy kilka aut i zostaliśmy we dwóch...idziemy mniej więcej równo, bliża się zjazd do w moją ulicę, ale takiej okazji nie mogłem przegapić i jedziemy dalej

Wyjeżdzamy na rondo, z ronda wyszedłem lepiej, ale złapało nas czerwone zaraz za. Chciałem zaraz odbijać aby wracać do domu to nie grzałem się zbytnio, ale zapaliło się zielone, a widzę, że koleżka butuje swojego makarona - start przespałem trochę, ale zaraz i ja but. Zostawił gdzieś o długość samochodu + błotnik - zacząłem go powoli dochodzić, przy zjeździ z wiaduktu wyrównaliśmy się i szliśmy szyba w szybę. Żaden nie wysuwał się do przodu, a gaz opór, zbliżał się zaraz łuk i wyszedłem na prowadzenie bo trochę opóźniłem hamowanie. Znowu nas złapało światło, czerwone, ale wtedy już każdy sobie spokojnie ruszył i się rozjechaliśmy w spokoju bez wymiany niemiłych spojrzeń
Generalnie rzadko startuję, zazwyczaj jak podjedzie łepek i zgrzany jest czy ma dziurawy wydech, ale tutaj Pan pełna kulturka - takiego wyścigu to jeszcze nigdy nie miałem
Passat 110KM bez modów