Pomyslalem ze za duza dawke moze mam bo sie bawilem w mody ostatnio pompy i zmniejszylem do pierwotnego stanu srubke.Wiatrak ani nie myslal sie krecic,sprawdzilem bezpieczniki wszystko gralo,zdjalem atrape chlodnicy i pojechalem jak ostygl,byl moment kiedy temp byla wysoka ale nie na sto nie gotowal sie,wiadomom bez atrapy.Ale juz w polowie drogi do bialego znowu sie zagotowala.Dziwne ze w ogole ogrzewanie nie chodzilo choc byl goracy silnik.Stalem w lesie,kilka kilosow przed krolowym mostem,mroz, palce se odmrozilem,nie mialem wyjscia musialem jechac bo bym zamarzl.No i cos sie stalo,Po zgasnieciu silnika i odpaleniu cos zaczelo skrzypiec taki jakby metaliczny dzwiek,wydaje mi sie ze chyba pompa wody bo po tych gotowaniach wywalilo mi sporo jej i moze chodzila na sucho.Aha i czy mozliwe ze jest jakis zawor upustowy od strony kierowcy w chlodnicy ktory upuszcza plyn gdy jest mocno nagrzany?Bo jak sie grzal na 100 to woda temtedy sru a jak ostygl to juz nie ciekla.Teraz nie wiem co to mogla byc za przyczyna,moze plyn chlodniczy byl zamarzniety i w pompie wody zamarzlo i lopatki poszly,ale mam przeciez borygo(mialem niedobor plynu).A moze termostat,albo czujnik temp na chlodnicy.Dodam ze dzien wczesniej bez tego mrozu jak robilem przejazdy z nowa dawka
![hmm :hmm:](./images/smilies/hmm.gif)