Mialem wczoraj wymieniany kruciec (tzw. obudwe termosatu) przy głowicy i planowalem wymienic termostat ale mechanik po rozebraniu stwierdzil ze termostat jest ok. Oczywiscie po odaleniu i odczekaniu jakich 10 min silnik sie zagrzal do okolo 87 stopni i wlaczeyl sie wentylator i schlodzil do 70 i tak pozostawal. Postanowilem sie przejechac i na poczatku mialem nawet okolo 80 wlaczylem cieple powietrze i wystudzilo go znowu do 70 stopni.
Problem polega na tym ze dzisiaj rano jadac 25 km samochod zlapal znowu 70 stopni ale jak wlaczylem ciepe powietrze to ostudzilo go do okolo 60. Pojechalem wiec na reklamacje a mechanik powiedzial zebym przeslonil 1/3 chodnicy bo teraz jest zimno i powietrze chlodzi silnik.
Moje pytanie brzmi wiec czy golf to to samo co zuk?? Czy w zimie idzie sie na kompromis pomiedzy cieplem wnetrza a cieplem silnika (jesli mozna nazwac to cieplem dla silnika czytajac poprzednie posty). Czy tak powinno byc i czy wszyscy ktorzy twierdza ze wskazówke od temperatury maja na okolo 90 stopniach przy ujemnych temperaturach tez tak maja?
Prosze o pomoc bo krew mnie zalewa jak bede musial znowu kupowac plyn bo starego sie calego nie odratuje.
Z gory dzieki i sorry ze tak dlugo ale jestem zalamany
