w sumie mam taka przypadłość a raczej moja funia...
jakiś czas temu wymieniałem swiece zarowe bo mialem problem z zapalaniem w zimie przy lekko minusowej temperaturze... jak wymienilem okazalo sie ze wszystkie swieczki byly walniete... wiec wydalem 130pln na komplet nowych boshy i po miesiacu znowu ten sam problem... wszystkie byly znowu przepalone

po rozebraniu i wymienieniu zaczalem zajmowac sie mierzeniem pradu i czasu zazenia i o to jakie u mnie byly czasy (na oko)
czas po przekreceniu stacyjki a przed zgasnieciem kontrolki na liczniku (okolo 5sec) czas od zgasniecia do calkowitego wylaczenia swiec (okolo 10 sec) czyli w sumie 15 sec i uwazam, ze to bardzo dlugo...
a teraz ciekawostka...
jesli nie zapalam silnika to swiece ładnie sie rozlaczaja, ale jak tylko zapale silnik, swiece wogole nie gasna, i tu rodzi sie pytanie, dlaczego? niby przekaznik działa, bo jak nie zapale auta, to wszystko rozlacza choc wydaja mi sie te czasy dosyc dlugie.
moze opiszecie jakie czasy macie u siebie, albo moze ktos mial juz taka przypadlosc i jak to rozwiazal, bo w tej chwili mam na bezpiczniku pod maska rozlaczone i z rana zawsze czeka mnie otwieranie maski, podlaczanie odpalanie i odlaczanie... dosyc uciazliwa operacja ;P